Wjechała na miejsce windą i przez całą drogę podziwiała zabierające
dech w piersiach krajobrazy Paryża. Wreszcie dotarła na sam szczyt
wieży Eiffla. Widok stamtąd był niesamowity. Ubrana w szczelnie
zakrywający ją brązowy płaszcz z kapturem, stanęła przy barierce.
Podparła się o nią rękoma i jeszcze raz dokładnie przyjrzała się
okolicy. Następnie obróciła się, by sprawdzić, czy nie ma
przy niej żadnego strażnika, który mógł by jej przeszkodzić.
-Okej! Teren czysty - powiedziała pod nosem i wystawiła jedną
nogę za barierkę, okazując tym samym swoją krótką niebieską
spódniczkę. Następnie kolejna noga znalazła się poza
ogrodzeniem. Stała na samym krańcu podłogi, trzymając się
dla bezpieczeństwa barierki.
-Hey! Reviens ici! Ce est dangereux!
(fran. Ej! Wracaj tu z powrotem! To niebezpieczne!) - usłyszała
wołanie strażnika. Uśmiechnęła się szaleńczo. Było już za późno
by ją zatrzymać.
Skoczyła...
W tamtym momencie wyglądała jak anioł, który spada z nieba.
A może ona była aniołem?
Leciała w dół z niesamowitą prędkością. Kaptur już dawno pod
wpływem wiatru spadł z jej głowy i ukazał jej złote jak promienie
słońca włosy i brązowe oczy. Przyparła ręce do tułowia, a głowę
skierowała jak najbardziej w dół, by lecieć jak najszybciej.
Szaleńczy uśmiech nie schodził z jej twarzy. Robiła piruety
w powietrzu. Przez szum w uszach, nie słyszała krzyczących
ludzi, spoglądających na jej oddalającą się sylwetkę.
Nagle w okolicach łopatek, zaświeciło się nikłe niebieskie
światło, przypominające okrąg. W parę sekund z jej pleców
wyrosła para nieskazitelnych białych skrzydeł.
Skurczyła mięśnie łopatkowe, tym samym machając wielkimi
skrzydłami i jak skoczek, który otwiera spadochron, wzleciała
kilka metrów w górę. Nadal miała trudności z ich kontrolowaniem.
No cóż, małe ptaki też muszą się nauczyć latać. Latała teraz
po niebie, raz wzlatując w górę, raz w dół. Przy tym robiła
niesamowitą ilość piruetów, której pozazdrościła, by jej nie
jedna baletnica. Spoglądała na krajobraz Paryża, próbując
przyzwyczaić się do nowego otoczenia, w którym od teraz będzie
mieszkać. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Uwielbiała latać.
Tym razem, całe jej ciało otoczyła jasna niebieska powłoka.
-Max Speed! - krzyknęła i w prędkości światła zniknęła z okolic wieży Eiffla.
Po paru minutach, dotarła do miejsca spotkania.
Był to przepiękny park na obrzeżach miasta. Przestała machać
skrzydłami i zaczęła spadać w dół. W ostatnim momencie jeszcze
raz zamachnęła się skrzydłami, by następnie one znikły, a ona
uderzyła o ziemię, turlając się jeszcze kilka razy po soczystej zielonej trawie.
Leżała na prawym boku i nie ruszała się.
-Mówiłem ci, żebyś tak nie lądowała! Jeszcze sobie coś zrobisz!
- usłyszała znany głos, głos osoby dzięki, której postanowiła
brnąć przez życie i być szczęśliwą. - dalej wstawaj.
Dziewczyna leżała odwrócona do niego tyłem i
nie ruszyła się nawet o milimetr.
-Nie żartuj sobie - podszedł do niej i odwrócił ją na bok.
-Buu! - krzyknęła najgłośniej jak umiała.
-Mówiłem, żebyś sobie nie żartowała. Dalej wstawaj. - podał jej
ręce i ustawił do pionu.
-To nie fair! - skrzyżowała ręce pod pachami, strzelając focha -
nigdy nie mogę cię przestraszyć!
-Bo mnie nie da się przestraszyć - uśmiechnął się szeroko.
Blondynka też to zrobiła. Tym razem jednak, był to
prawdziwy, szczery uśmiech, chociaż ledwo zauważalny.
Dla niej jednak był to pierwszy krok, ku nowemu życiu,
pierwszy krok, by być szczęśliwą.
-Co się tak szczerzysz? - spytał zdziwiony jej nagłą zmianą humoru.
-Tęskniłam za tobą... - wtuliła się w jego rozgrzany tors.
-Ja też tęskniłem - odwzajemnił uścisk - ale przecież nie
widzieliśmy się tylko tydzień.
-Ten tydzień był dla mnie udręką... - nie ukrywała swoich
prawdziwych uczuć, przy nim po prostu nie umiała.
-Ta... dla mnie też... - wiedział kim był dla niej. Tylko przy nim,
ona umiała się uśmiechać, a on był szczęśliwy tylko gdy ona była obok.
Nagle obrócił ją tyłem do siebie - co to ma być?
-Nic...? - próbowała zgrywać niewiniątko, ale zaśmiała się cicho.
-Mówiłem ci, żebyś za każdym razem ściągała płaszcz, bo będzie
się działo to - zdjął z niej płaszcz. Były na nim dwie wielkie dziury po skrzydłach.
-Przepraszam - odchyliła lekko głowę w prawo.
-Wcale się tym nie przejmujesz - bardziej stwierdził,
niż zapytał. - a wracając do twojego lądowania...
-"znowu się zaczyna" - pomyślała - Jeśli nie nauczysz się latać, to wyżsi
zdecydują, że nie umiem Cię nauczyć podstawowych umiejętności i
twierdząc, że jestem niekompetentny zwolnią mnie a tobie dadzą
zapewne jakiegoś siwego starucha jako nauczyciela... bla, bla bla. -
mówiła próbując naśladować jego ton głosu.
Chłopak podszedł do niej i z pulsującą żyłką na czole
uderzył ją lekko w głowę.
-Nie czytaj mi w myślach! - odpowiedział wkurzony.
-Kiedy to takie zabawne! - próbowała się tłumaczyć, nadymając policzki
Spoglądali oboje w swoje oczy. Ona w jego czarne a on w jej
brązowe niczym czekolada.
-Kocham cię... - słowa dziewczyny bardzo go zdziwiły. Jednak
po chwili uśmiechnął się przyjaźnie.
-Ja też cię kocham... Lucy.
Siedzieli na ławce w parku. Blondynka podziwiała kwiaty, których nazwy nie
znała, ustawione w rządku, przy chodniku.
-Więc... co teraz będzie? - spytała się nagle, spoglądając na kwiaty w kolorach tęczy.
-A co ma być?
-No wiesz... będę chodzić do szkoły, czy będę musiała się skupić na szukaniu JEGO?...
-Hm.... - założył ręce za głowę, przełożył nogę na nogę i spojrzał w niebo - jeśli
tak bardzo chcesz chodzić do szkoły, to możesz.
-Na prawdę? - w jej oczach zaświeciły gwiazdki.
-Tyle, że będziesz musiała się nauczyć francuskiego.
-W porównaniu do ciebie ja się szybko uczę.
-Jak... jak się czujesz? - nagle jego ton spoważniał.
-Chyba dobrze... - wiedziała o co mu chodzi.
-Wiesz, nie tylko ja się o ciebie martwię, wszyscy się martwią...
nawet Erza...
-Jest dobrze... - spojrzała na niebo - ale wiesz... pamiętam tamten dzień
tak dobrze, jakby to było wczoraj. Dzień, kiedy to wszystko się zaczęło.
dech w piersiach krajobrazy Paryża. Wreszcie dotarła na sam szczyt
wieży Eiffla. Widok stamtąd był niesamowity. Ubrana w szczelnie
zakrywający ją brązowy płaszcz z kapturem, stanęła przy barierce.
Podparła się o nią rękoma i jeszcze raz dokładnie przyjrzała się
okolicy. Następnie obróciła się, by sprawdzić, czy nie ma
przy niej żadnego strażnika, który mógł by jej przeszkodzić.
-Okej! Teren czysty - powiedziała pod nosem i wystawiła jedną
nogę za barierkę, okazując tym samym swoją krótką niebieską
spódniczkę. Następnie kolejna noga znalazła się poza
ogrodzeniem. Stała na samym krańcu podłogi, trzymając się
dla bezpieczeństwa barierki.
-Hey! Reviens ici! Ce est dangereux!
(fran. Ej! Wracaj tu z powrotem! To niebezpieczne!) - usłyszała
wołanie strażnika. Uśmiechnęła się szaleńczo. Było już za późno
by ją zatrzymać.
Skoczyła...
W tamtym momencie wyglądała jak anioł, który spada z nieba.
A może ona była aniołem?
Leciała w dół z niesamowitą prędkością. Kaptur już dawno pod
wpływem wiatru spadł z jej głowy i ukazał jej złote jak promienie
słońca włosy i brązowe oczy. Przyparła ręce do tułowia, a głowę
skierowała jak najbardziej w dół, by lecieć jak najszybciej.
Szaleńczy uśmiech nie schodził z jej twarzy. Robiła piruety
w powietrzu. Przez szum w uszach, nie słyszała krzyczących
ludzi, spoglądających na jej oddalającą się sylwetkę.
Nagle w okolicach łopatek, zaświeciło się nikłe niebieskie
światło, przypominające okrąg. W parę sekund z jej pleców
wyrosła para nieskazitelnych białych skrzydeł.
Skurczyła mięśnie łopatkowe, tym samym machając wielkimi
skrzydłami i jak skoczek, który otwiera spadochron, wzleciała
kilka metrów w górę. Nadal miała trudności z ich kontrolowaniem.
No cóż, małe ptaki też muszą się nauczyć latać. Latała teraz
po niebie, raz wzlatując w górę, raz w dół. Przy tym robiła
niesamowitą ilość piruetów, której pozazdrościła, by jej nie
jedna baletnica. Spoglądała na krajobraz Paryża, próbując
przyzwyczaić się do nowego otoczenia, w którym od teraz będzie
mieszkać. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Uwielbiała latać.
Tym razem, całe jej ciało otoczyła jasna niebieska powłoka.
-Max Speed! - krzyknęła i w prędkości światła zniknęła z okolic wieży Eiffla.
Po paru minutach, dotarła do miejsca spotkania.
Był to przepiękny park na obrzeżach miasta. Przestała machać
skrzydłami i zaczęła spadać w dół. W ostatnim momencie jeszcze
raz zamachnęła się skrzydłami, by następnie one znikły, a ona
uderzyła o ziemię, turlając się jeszcze kilka razy po soczystej zielonej trawie.
Leżała na prawym boku i nie ruszała się.
-Mówiłem ci, żebyś tak nie lądowała! Jeszcze sobie coś zrobisz!
- usłyszała znany głos, głos osoby dzięki, której postanowiła
brnąć przez życie i być szczęśliwą. - dalej wstawaj.
Dziewczyna leżała odwrócona do niego tyłem i
nie ruszyła się nawet o milimetr.
-Nie żartuj sobie - podszedł do niej i odwrócił ją na bok.
-Buu! - krzyknęła najgłośniej jak umiała.
-Mówiłem, żebyś sobie nie żartowała. Dalej wstawaj. - podał jej
ręce i ustawił do pionu.
-To nie fair! - skrzyżowała ręce pod pachami, strzelając focha -
nigdy nie mogę cię przestraszyć!
-Bo mnie nie da się przestraszyć - uśmiechnął się szeroko.
Blondynka też to zrobiła. Tym razem jednak, był to
prawdziwy, szczery uśmiech, chociaż ledwo zauważalny.
Dla niej jednak był to pierwszy krok, ku nowemu życiu,
pierwszy krok, by być szczęśliwą.
-Co się tak szczerzysz? - spytał zdziwiony jej nagłą zmianą humoru.
-Tęskniłam za tobą... - wtuliła się w jego rozgrzany tors.
-Ja też tęskniłem - odwzajemnił uścisk - ale przecież nie
widzieliśmy się tylko tydzień.
-Ten tydzień był dla mnie udręką... - nie ukrywała swoich
prawdziwych uczuć, przy nim po prostu nie umiała.
-Ta... dla mnie też... - wiedział kim był dla niej. Tylko przy nim,
ona umiała się uśmiechać, a on był szczęśliwy tylko gdy ona była obok.
Nagle obrócił ją tyłem do siebie - co to ma być?
-Nic...? - próbowała zgrywać niewiniątko, ale zaśmiała się cicho.
-Mówiłem ci, żebyś za każdym razem ściągała płaszcz, bo będzie
się działo to - zdjął z niej płaszcz. Były na nim dwie wielkie dziury po skrzydłach.
-Przepraszam - odchyliła lekko głowę w prawo.
-Wcale się tym nie przejmujesz - bardziej stwierdził,
niż zapytał. - a wracając do twojego lądowania...
-"znowu się zaczyna" - pomyślała - Jeśli nie nauczysz się latać, to wyżsi
zdecydują, że nie umiem Cię nauczyć podstawowych umiejętności i
twierdząc, że jestem niekompetentny zwolnią mnie a tobie dadzą
zapewne jakiegoś siwego starucha jako nauczyciela... bla, bla bla. -
mówiła próbując naśladować jego ton głosu.
Chłopak podszedł do niej i z pulsującą żyłką na czole
uderzył ją lekko w głowę.
-Nie czytaj mi w myślach! - odpowiedział wkurzony.
-Kiedy to takie zabawne! - próbowała się tłumaczyć, nadymając policzki
Spoglądali oboje w swoje oczy. Ona w jego czarne a on w jej
brązowe niczym czekolada.
-Kocham cię... - słowa dziewczyny bardzo go zdziwiły. Jednak
po chwili uśmiechnął się przyjaźnie.
-Ja też cię kocham... Lucy.
Siedzieli na ławce w parku. Blondynka podziwiała kwiaty, których nazwy nie
znała, ustawione w rządku, przy chodniku.
-Więc... co teraz będzie? - spytała się nagle, spoglądając na kwiaty w kolorach tęczy.
-A co ma być?
-No wiesz... będę chodzić do szkoły, czy będę musiała się skupić na szukaniu JEGO?...
-Hm.... - założył ręce za głowę, przełożył nogę na nogę i spojrzał w niebo - jeśli
tak bardzo chcesz chodzić do szkoły, to możesz.
-Na prawdę? - w jej oczach zaświeciły gwiazdki.
-Tyle, że będziesz musiała się nauczyć francuskiego.
-W porównaniu do ciebie ja się szybko uczę.
-Jak... jak się czujesz? - nagle jego ton spoważniał.
-Chyba dobrze... - wiedziała o co mu chodzi.
-Wiesz, nie tylko ja się o ciebie martwię, wszyscy się martwią...
nawet Erza...
-Jest dobrze... - spojrzała na niebo - ale wiesz... pamiętam tamten dzień
tak dobrze, jakby to było wczoraj. Dzień, kiedy to wszystko się zaczęło.
WoW *.* Cudne! Nigdy nie czytałam czegoś tak wspaniałego *.* :3 Jesteś najlepszą pisarką jaką znam kochana <3
OdpowiedzUsuńNie jestem najlepszą pisarką. Jestem kompletną amatorką :D
UsuńCieszę się, że prolog się podoba moja żono :*
No no nieźle ci wyszło ale tym razem było za dużo przecinków. Życzę ci udanej pracy przy następnym rozdziale :3
OdpowiedzUsuń:/ Raz za mało, raz za dużo. Głupie przecinki! xD
UsuńDzięki za komentarz :)
Dobry.
OdpowiedzUsuńNo więc, chyba wzięłaś sobie do serca przecinki i stawiasz ich momentami za dużo. Nie czepiam się, jednak to widać.
Z każdym kolejnym rozdziałem widać, że piszesz lepiej.
Chyba były 2-3 błędy logiczne (na ten moment nie pamiętam, bo pisze trochę później niż czytałem).
Znowu strzelanie focha.xd
Ogólnie prolog dobry. Nie wiadomo o co chodzi i dzięki temu zaciekawiłaś mnie tym blogiem. :D
Dzisiaj krócej, ale nie mam jakoś chęci do pisania. ;p
*o* raduję się! Mojemu osobistemu hejterowi się spodobał prolog :D
UsuńRadujcie się albowiem nastąpił cud!
Haha a tak na poważnie... wiem mam problem z tymi przecinkami xd.
Dzięki za komentarz :D
Nie pamiętam dokładnie błędów, aczkolwiek nie raziły tak bardzo.
UsuńZa jakiś czas powinnaś pisać tak ,żebym nie miał zbytnio się do czego czepić. ;p
Ciekawie się zapowiada. Masz stałą czytelniczkę. A tak na marginesie: jesteś super pisarką, nawet jeśli twierdzisz, że jesteś amatorką.
OdpowiedzUsuńRise~~
:D Dzięki za komentarz! Ale mi poprawiłaś humor!
UsuńAle nie ważne co powiesz to i tak będę amatorką ;D
Ale jak napisałaś "jesteś super pisarką" boże banan mi nie schodzi z twarzy :D
Nashi: A niby jesteś ateistą.
Oj no przyzwyczajenie xd
Cudne *.* Cudne ! Cudne !
OdpowiedzUsuńTo jest genialny pomysł by zrobić z Lucy anioła ! Z każdym zdaniem jakim przeczytałam byłam coraz bardziej zaciekawiona tą historią, chcę/chciałam i będe chcieć dalsze rozdziały jak najszybciej !
Ten prolog zdecydowanie należy do mojej listy najlepszych jakie dotychczas przeczytałam !
Jesteś wspaniałą pisarką ! Ślę dużo weny !
Pozdrawiam :D Luna-chan
Dzięki! Dzięki! Dzięki!
UsuńI znowu banan na ryju :D
Cieszę się, że prolog się spodobał i mam nadzieję, że historia cię nie rozczaruje ;)
Bardzo fajny prolog. Jeszcze nigdy nie czytałam historii o Fairy Tail,w której autor zrobiłby anioła z którejkolwiek postaci. Genialny pomysł. Ciekawie się zapowiada i czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńA korzystając z okazji, obserwowałaś mojego bloga, Szept Oczu. Usunęłam go, a raczej przeniosłam na innego bloga (http://historie-sercem-pisane.blogspot.com/), bo chciałam zacząć inną historię i zamieszczenie wszystkiego w jednym miejscu będzie wygodniejsze.
Pozdrawiam i duuuuuuuuużo weny Ci życzę!
Dzięki za wenę ;)
UsuńDzięki że podałaś linka nbo bym sie w końcu nie dowiedziała co za ktoś ją z tej sceny porwał xd
Cieszę się, że prolog się podoba ^^
*o* *o* *o* *o* Ma być z tego film !!!!♥♥♥ ☺☺☺ ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńJak chcesz kometować to sie podpisuj Nadziejo ma xd
UsuńN: Nadzieja twa będzie na cb zła!
Bo?
N: Zapomniałaś że nie nawidzi jak tak na nią mówisz?
E tam.. wybaczy mi. W końcu to moja druga żona.
N: A pierwsza to?
Sandra znana jako Dusiowata 666
N: Aha! Ta sadystka!
Nom. Dziękuję za komentarz i Nadio podpisuj się następnym razem xd
dobra ! / Nadia
UsuńYo.
OdpowiedzUsuńPrzybyłam powiadomić, iż Twoje zgłoszenie zostało przez nas zaakceptowane i opublikowane. :)
Dziękujemy za wybranie naszego Spisu i gorąco zachęcamy do powiadamiania o nowych rozdziałach w przyszłości. :3
Pozdrawiam cieplutko.~
Blue, Spis Fairy Tail
Zapowiada się naprawdę zachęcająco :D
OdpowiedzUsuńNo, ale jest to co tygryski lubią najbardziej, czyli Francja elegancja. Nie powiem, zdziwiło mnie, że czytam coś o FT z la tour Eiffel w tle :D To mnie zaintrygowało.
Motyw ze skrzydłami anielskimi też bardzo przyjemny. Ogólnie mówiąc, podoba mi się i z chęcią poznam ciąg dalszy :)
Jedyne co mi się nie podoba, to dziwnie porozdzielany tekst na początku. Trochę się męczyłam przez niego przy czytaniu. Nie dałoby się go jakoś posklejać? :P
Pozdrawiam! :)
Chcę poinformować Cię, że nominowałam twego bloga do Liebster Award. Więcej szczegółów znajdziesz tutaj: http://fairytail-host-club.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html#more
OdpowiedzUsuńJeśli nie masz ochoty się w to bawić, po prostu zignoruj. Calm down, jak to mówią... jacyś ludzi... nie pamiętam jacy...
:D hah jaki fejm. Dopiero prolog a już nominacja! Hihi arigato gozaimasu! ;)
UsuńProszę bardzo! :D Może to tylko Prolog, ale za to jaki! :D
UsuńHappy~Chan melduje się na kolejnym blogu zdolnej autorki! :3
OdpowiedzUsuńLucy jako beztroska, skrzydlata istotka, pierwszy raz w życiu stwierdzę otwarcie - urocza. xD
Bardzo podobał mi się opis sceny, w której Lucynka trzepotała tymi swoimi skrzydełkami nad Paryżem. :D
I zastanawiam się co będzie dalej?
Cierpliwie czekam na rozdział I, życząc Ci dużo weny twórczej
i pozdrawiam, Happy~Chan! ♥
Wybacz! Ale strasznie źle jest dobrana czcionka do tła i w zasadzie nic nie widzę. Skopiowałam sobie test do worda, by przeczytać, więc mam nadzieję, że się nie obrazisz?
OdpowiedzUsuńPo francusku? I pytanie... Uczysz się czy wujaszek tłumacz google pomógł ;)
To był Natsu? Prawda? ??? Podobało mi się. Oryginalne, ciekawe, choć zauważyłam tutaj jeden błąd, a mianowicie robiłaś sporo powtórzeń. W jednym fragmencie, to kilka razy użyłaś tego samego słowa, ale tak poza tym, to jakiś karygodnych błędów się nie dopatrzyłam.
Ciekawie piszesz, fajne opowiadanko. Szkoda, że zawieszone, bo nienawidzę tego słowa (pomińmy fakt, że moje jedno też jest zawieszone), ale mam nadzieję, że jak wakacje nadejdą, to przyjdzie piękne i cudowne wznowienie :)
Pozdrawiam
Ola Ri ;)